8.12.21

Dlaczego nie warto kupować w sklepach stacjonarnych?

Dziś temat mocno kontrowersyjny, bo jakby nie było wolałbym, by jednak stanowisko sprzedawcy zostało utrzymane, ale jednocześnie widzę (również z perspektywy "od środka" - dużą część życia spędziłem jako sprzedawca), jak zła jest obecnie forma sprzedaży towarów i usług w sklepach stacjonarnych, że zdecydowanie nie polecam tej formy dokonywania zakupów.


Na początek kilka tytułów: "doradca klienta", "specjalista do spraw sprzedaży", "specjalista do spraw obsługi klienta", "doradca finansowy" - to wszystko to piękne określenia prostego stanowiska, jakim jest po prostu sprzedawca. Marketing uczynił z handlowca "doradcą" i "specjalistą", ale niestety, w zdecydowanej większości przypadków mamy do czynienia z najzwyklejszą formą osoby odpowiedzialnej za przyjęcie pieniędzy od klienta do firmy, którą dana osoba reprezentuje.

Nie chcę, by zabrzmiało to w jakikolwiek sposób źle, ale kiedy udaję się do sklepu stacjonarnego po dany produkt, nie próbuję nawet dopytać sprzedawców o poradę - bo wiem, że takiej nie uzyskam. Mogę liczyć co najwyżej na próbę zachwalenia produktu, który w danym momencie jest w konkursie sprzedażowym, bądź taki, który koniecznie trzeba sprzedać. Stacjonarnie kupuję tylko to, po co konkretnie przyszedłem. Dotyczy się to zarówno usług jak i produktów.

Pracowałem u trzech dużych operatorów komórkowych w Polsce, celowo przekręcę nazwy, aby nie dało się ich rozpoznać ;) Zaczynałem od firmy "Stop", następnie pracowałem w firmie "Red" i niedawno zakończyłem przygodę z "Y-Mobile". W każdej z tych firm proces kształtowania sprzedawcy jest identyczny: przechodzi się szkolenie, w którym dostajemy ogrom informacji, że "klient jest najważniejszy", "badanie potrzeb to podstawa", "rozliczamy z najlepszej obsługi klienta" itd. po czym lądujemy w punkcie sprzedaży, gdzie zderzamy się z rzeczywistością, tj. "klient jest najważniejszy, pod warunkiem, że kupi u ciebie całkiem nowy produkt/usługę". Do czego to prowadzi? Ano do tego, że dla "doradcy" liczy się tylko i wyłącznie realizacja planów sprzedażowych. Nie ma znaczenia, że klient ma 80 lat i nie korzysta z internetu w telefonie - trzeba mu sprzedać dodatkową kartę sim, bo inaczej nie wyrobisz planu (sprzedażowego). Nie ma znaczenia, że w miejscu zamieszkania klienta widzisz kiepski zasięg własnych nadajników - sprzedajesz usługę, bo inaczej nie wyrobisz planu. Nie ma znaczenia, że klient nie chce nic od ciebie kupić przez telefon - masz plan na sprzedaż przez słuchawkę, więc wysyłasz produkt, kiedy tylko widzisz zawahanie w głosie pod drugiej stronie. Klient i tak w większości przypadków nie sprawdza, co podpisuje (w kilkuletniej karierze i sporej ilości umów jedynie czterech klientów poprosiło o możliwość dokładnego przeczytania umowy przed jej podpisaniem! Osobiście nie wyobrażam sobie podpisać jakąkolwiek umowę, jeśli nie zapoznam się z jej treścią!)

Raty 0%? Online bez problemu, natomiast stacjonarnie to proces walki ze sprzedawcą. Dlaczego? Bo ma on sprzedać ubezpieczenie kredytu, ewentualnie dosprzedać dodatkowy produkt - w innym wypadku będzie musiał tłumaczyć się kierownikowi, a ten jeszcze wyżej, bo przecież są plany do wykonania.

Zdaję sobie sprawę, że podobne systemy "doradztwa" działają również w bankach (sprzedaż kart kredytowych i kredytów jest najważniejsza!), sklepach z elektroniką (pamiętam, że raz pytając o poradę dotyczącą telewizora, sprzedawca polecił konkretny model, a na moje pytanie dlaczego akurat ten, odpowiedział "bo jest w promocji" - zero konkretów, opisów parametrów czy jakości). Niestety, coraz częściej mam wrażenie, że w tematach zdrowotnych również mamy "sprzedawców", a nie osoby z powołania, ale tu nie chcę się za bardzo rozpisywać, bo szkoda podpaść tak szanowanemu gronu specjalistów ;) 

W mojej opinii badanie potrzeb klienta jest podstawą dobrej sprzedaży. Zadowolony klient wraca do kogoś, kto dobrze doradził, co więcej poleca sprzedawcę swoim znajomym. Jeśli jednak presja sprzedażowa zamienia doradcę w sprzedawcę, to nie mamy czego szukać w sklepach stacjonarnych. Kupując online zaoszczędzi się sporo czasu i nerwów. 

A Ty, kupujesz jeszcze stacjonarnie?

4 komentarze:

  1. Przyznaję, że pod tym kątem w ogóle nie patrzyłam na zakupy! Otóż tak: ostatnio nabywałam kanapę i tutaj zakupy stacjonarne są o tyle ważne, że ja muszę tę kanapę wypróbować :) Nie mogę takiej rzeczy kupić przez internet - to znaczy kupić mogę, ale wypróbować muszę ją stacjonarnie :)) Nie lubię też kupować ubrań online bo prawie nigdy nie pasują , no chyba że skarpetki :)
    Jednakże inne zakupy.... wolę online, bo mam więcej możliwości, których często nie znajduję w tradycyjnych sklepach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja często stacjonarnie "przymierzam" rzeczy, które planuję później kupić online ;) Często jest tak, że ten sam produkt jest 30% tańszy przy zakupie przez sieć, niż w sklepie stacjonarnym.
      Dzięki za wizytę i komentarz!

      Usuń
    2. Niektóre przedmioty rzeczywiście wymagają "fizycznego oglądu" np. odzież - aczkolwiek jest tak jak napisałeś - można je przymierzyć stacjonarnie a następnie kupić online. Ja miałem przygodę w jednej z sieci z elektroniką (nazwijmy ją: Irański-Rynek) gdzie w ichniejszej informacji zamawiałem produkt online gdyż w ten sposób kosztował mniej.
      Zakupy online np. via allegro ale nie tylko dają jedną ważną rzecz o której kiedyś mogliśmy tylko pomarzyć: niemal pełny ogląd rynku i możliwość wyboru najlepszej (najtańszej) oferty. Ja jeszcze pamiętam na wykładach z ekonomii jak nas uczono o jednym z ograniczeń rynku polegającym właśnie na tym, że nie sposób zbadać wszystkich cen. No cóż - dzisiaj mamy taką możliwość. Jeśli to dobrze skalkulować to towar + transport do paczkomatu (który jest 100 m od mojego domu) jest nie do pobicia wobec ceny w sklepie stacjonarnym + koszt własnego dojazdu + (o czym trzeba również pamiętać) koszt utraconego czasu by pojechać do sklepu.

      PS. To mój kolejny post tutaj - z jednej strony nie lubię anonimowych wystąpień, z drugiej nie chciałbym epatować adresem mailowym na cały internet. Jest jakaś możliwość pośrednia? Np. Ty widzisz mój adres e-mailowy natomiast wyświetlam się tylko z imieniem...

      Usuń
    3. Hmm, z tego co wiem, to adresy email w komentarzach się nie wyświetlają do widoku publicznego, ale możliwe, że o czymś nie wiem.

      Przy zakupach internetowych właśnie poza zwykle korzystniejszą ceną, istotne jest właśnie to oszczędzanie czasu, o którym wspominasz. No i dla mnie - introwertyka - mniej okazji do odmawiania osobom próbującym wcisnąć mi coś w stylu ubezpieczenia, czy karty kredytowej ;)

      Usuń