5.6.18

Blog codzienny.

Dawno nic nie napisałem - bo ileż można w końcu pisać o minimalizmie? Postanowiłem jednak skrobnąć coś nowego i będzie to trochę inne, niż dotychczas. Będę pisał o swoim codziennym życiu, czyli jak filozofia minimalizmu rzeczywiście wpływa na moje dni.

Zacznę od tego, że piszę te słowa siedząc na balkonie pensjonatu wypoczynkowego zlokalizowanego w pobliżu Tatr - mam przed sobą fenomenalny widok na góry. Podziwiam je, póki pogoda pozwala, bo zbiera się na deszcz. Piję kawę - taką zwykłą "zalewajkę", która w podróżach smakuje mi chyba najbardziej. Chór ptaków umila mi wypoczynek.
Wieczorem planuję wybrać się na zdjęcia, o ile oczywiście deszcz nie pokrzyżuje tych planów. Co ciekawe, tym razem to nie ja będę fotografował, a właśnie będę osobą fotografowaną. Wraz z ukochaną będziemy brać udział w sesji narzeczeńskiej.

Jak minimalizm wpłynął na mój dzień? Ponieważ mogłem dzięki niemu pozwolić oderwać się od wszystkiego i po prostu pojechać w góry. Nie pracuję na etacie (a właściwie to w ogóle teraz nie pracuję - korzystam z oszczędności zgromadzonych podczas wcześniejszej pracy w Holandii), więc dysponuję dużą ilością prawdziwie wolnego czasu.

Nigdzie nie muszę się dziś spieszyć. Wciągam w płuca przyjemne, tatrzańskie powietrze i cieszę się na myśl o czekającym mnie spacerze, oraz o wieczornej lekturze (na tapecie mam Walden, Czyli życie w lesie autorstwa Henry David Thoreau - piękny zapis dwuletniej przygody autora z naturą).


Dobrze jest móc solidnie odpocząć! Wracam do kawy i do podziwiania widoków, a Was serdecznie pozdrawiam!


Brak komentarzy: